Pieczony puchacz

     Potrafi sowa odkrywać ludzkie sekrety. Zwłaszcza kobiety, mając położone na piersi serce sowy, nie są w stanie kłamać, mówiąc wyłącznie prawdę. Zapewne wymyśliła to jedna z nich, aby przekonać do swej prawdomówności naiwnego męża lub kochanka, a zrobiła to na tyle skutecznie, że sposób ten przez wieki popularny był w magicznych praktykach niemal w całej Europie. W siedemnastym wieku zapisał jeden z polskich ziemian myśl wspaniałą: „Na kurcz, kto często cierpi, tedy sowę warzoną albo upieczoną miast kuropatwy zjeść”, to jedyny znany mi przepis kulinarny na sowę, oczywiście nie licząc przepisów na grzyby zwane sowami.

Michał Kruszona "Kulturalny atlas ptaków"

Wyzbędę się kołaczących się w mojej głowie nawoływań z zaświatów: zapomniałeś, zapomniałeś. Wypomina mi to Jan Potocki.  Nie ma się co śmiać, to autor „Rękopisu Znalezionego w Saragossie”, zatem straszyć potrafi. Do tego, ten motyw z gałką z cukierniczki… Mianowicie Potocki oderwał kulkę ze swojej stołowej cukiernicy i przez wiele lat obracał ją pomiędzy palcami. Miał ją zawsze przy sobie, pieścił i wygładzał aby po wielu latach wstrzelić ją sobie do mózgu. Załadował ją do pistoletu i wystrzelił.
W rozdziale o sowach napisałem, zatem cytując siedemnastowiecznego ziemianina:
„Na kurcz, kto często cierpi, tedy sowę warzoną albo upieczoną miast kuropatwy zjeść (powinien)” dalej dodałem, że jest to chyba jedyny znany mi przepis na potrawę z sowy, oprócz smażonych grzybów- kań, zwanych w Wielkopolsce sowami. I tu Jan Potocki się na, mnie w grobie obruszył. Znałem go przecież z lektur a zapomniałem! Tymczasem on też jadł sowę i to  nie byle jaką grzybową, lecz samego puchacza. Jadł ją  nie w jakimś marnym miejscu bo na samym Kaukazie, niby tylko udko ale zawsze. Opisał to w relacjach ze swoich peregrynacji. Wydano je w Polsce w roku 1959 pod tytułem „Podróże”. Najciekawszą część ksiązki stanowi dla mnie opis podróży przez stepy Astrachania i na Kaukaz. Poważnie mówiąc na tyle lubię Potockiego, że na Kaukazie już byłem a do Astrachania miasta nad morzem Kaspijskim u ujścia Wołgi, jadę  w tym miesiącu.
Na stronie 342 ksiązki Jana Potockiego można przeczytać:
„Dzisiejszego wieczoru pacjent mój zdecydował się zrobić użytek z uniwersalnego leku, to znaczy usmażyć puchacza. Uległem ciekawości i zjadłem udko ptaka. Mięso jego jest raczej białe niż ciemne, bardzo tłuste i wydało mi się całkiem smaczne”. Było to na Kaukazie 15 października 1797 roku. Dzień później Potocki zanotował:
„Biedny puchacz padł niepotrzebnie ofiarą ludowych przesądów. Jego mięso nie wywołuje najmniejszych potów i bez wątpienia nie posiada żadnych własności leczniczych”.

        

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz