Im dalej odjeżdżaliśmy od
morza, tym klimat stawał się ostrzejszy, bardziej górski, ciągle jednak
zaskakiwało bogactwo roślinności i to że mimo pierwszego dnia listopada
zieleniły się jeszcze liście.
Drzewa, w przeciwieństwie do ich polskich
odpowiedników, były ulistnione na tyle solidnie, że zgubiliśmy gdzieś jesienną
porę roku, cofając na kilka dni kalendarz. Im dalej byliśmy od Batumi, tym
okolica wydawała się biedniejsza, a ludzie, niczym klimat, stawali się
ostrzejszy w swoich gestach i słowach.
Ziły, wołgi i motocykle z koszami
wyznaczały niski standard post-sowieckiej motoryzacji. Kontrast z nimi
stanowiły terenowe limuzyny pochodzące z któregoś z krajów Zachodniej Europy,
zalegalizowane zgodnie z tutejszym prawem, mimo braku jakichkolwiek dokumentów
zakupu. Na ustawionych wzdłuż drogi straganach sprzedawano orzechy, słodycze
własnego wyrobu i owoce, wszystko to w co jesień zazwyczaj obfituje.
Michał Kruszona „Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża w poprzek
gór” Zysk i S-ka 2012
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz