Kiedy zamieszkujący tereny dzisiejszej Rumunii Dakowie, ubierali wilcze skóry, udając się do karpackich lasów aby odbyć męską inicjację na wojownika i myśliwego, wiara w wilkołactwo była oczywistością. Przez rok spędzony w samotności, nie mogąc zostać przez nikogo zauważonymi, żyli młodzi ludzie z grabieży, stając się mężczyznami.
Jedli wszystko, co w niegościnnych górskich ostępach, wpadło im w ręce. Bywało, że było to ludzkie mięso. Osiągali stan furii - wojownika, gotowego na wszystko w walce o przetrwanie własne i swojego plemienia. Niejeden z nich pozostawał w lesie na zawsze,
alienując się ze społeczeństwa, z biegiem kolejnych lat zapominał ludzkiego
języka i sposobów znormalizowanego komunikowania społecznego. Kim zatem był
taki osobnik jeśli nie wilkołakiem – efektem cofnięcia się ewolucyjnego zegara,
który od tysięcy lat cywilizowania się ludzkiego gatunku, tykał bezustannie? W
przypadku człowieka – wilka, zegar ewolucji cofnął się, wbrew naturze, co
najmniej o kilka minut.
Ważny jest tu aspekt, mimo wszystko, ziemskiej natury wilkołaka, niewiele mającego wspólnego z pozaziemskim – piekielnym demonem, chyba, że uznamy, iż pod postacią wilka mogą pojawiać się tylko zmarli, czego jednak zakładać bym nie radził. Co bowiem uczynimy z rytualnym ludożerstwem, które może w prosty sposób prowadzić do likantropii, czyli wilkołactwa, zdefiniowanego jako choroba psychiczna?
Mieszanie krwi i rodowodów, wilczego i ludzkiego, było
w kulturze romańskiej wszechobecne od samego jej zarania. To przecież
kapitolińska wilczyca wykarmiła Romulusa i Remusa dając, jednemu z synów westalki Rei (zresztą bratobójcy),
zgwałconej przez boga Marsa, szanse na
powstanie miasta, które przerodziło się w imperium. Cóż to za niewinna legenda
o początkach miasta! Mamy w niej gwałt, wilcze mleko i bratobójstwo. Jedną z
prowincji, owego od zarania dalekiego od niewinności, imperium stała
się, z biegiem czasu, karpacka Dacja. Do dziś w wielu rumuńskich miastach, i to
w ich centralnych punktach, widzimy wizerunki wilczycy karmiącej dwoje
niemowląt – tak jest na przykład w Targu Muresz .
Już Herodot, nie bez racji zwany ojcem historiografii,
pisał o Neurach, ludziach zamieszkałych nad Morzem Czarnym: „Ci Neurowie wydają
się być czarodziejami. Opowiadają bowiem
Scytowie i zamieszkali w Scytii Hellenowie, że stale, raz do roku, każdy z
Neurów na kilka dni staje się wilkiem, a potem znowu przybiera dawną postać. Ja
w prawdzie w te ich baśnie nie wierzę, pisał Herodot, nie mniej tak oni
utrzymują i na to przysięgają.” Dalej pisze Herodot o Androfagach, plemieniu
według niego najdzikszym, nie uznającym prawa naturalnego, ani żadnego innego,
wcale nie wykluczone, że to ci sami Neurowie. Androfagowie bowiem to, po
polsku, po prostu ludożercy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz